Karta Santandera nie nosi już paska
Mastercard podjął się nowych regulacji dotyczących kart debetowych, które degradują pasek podpisu. Karta Santandera jest więc tą pierwszą bezpaskową!
Mimo że w pasie wciąż tyle samo, karta debetowa Santandera nie nosi na sobie już znamion paska podpisu posiadacza.
W międzyczasie, gdy awers, czyli ta reprezentacyjna strona karty, która to wygląda nam z portfela pozostaje bez zmian – tył nie da się już pomazać.
Skąd karta Santandera wie, że paski są już niemodne?
Ponieważ jeszcze jesienią 2018 r. Mastercard przedstawił regulacje technologiczne wszem i wobec – banki mogą podjąć się już produkcji bezpaskowych kart.
To z kolei zdaje się być całkiem zasadne, bo na co komu w dzisiejszych czasach jakiś manualny podpis, gdy to mobilność podbija świat?
W efekcie PINu i braku konieczności okazywania karty sprzedawcy, podobne funkcje zupełnie nie znajdują już zastosowania.
Karta Santandera nie jest pierwszą!
Tymczasem, sam bank zamiar bezpaskowego życia kart przedstawił już w kwietniu zeszłego roku – na dziś dzień w obiegu jest już kilka tysięcy takich kart.
To przede wszystkim dlatego, że dynamizm technologiczny zdecydowanie odsuwa konieczność podpisywania plastiku.
Jednak, co ciekawe, w większości krajów ekosystem płatniczy jest za Polską.
W konsekwencji – tam, gdzie zbliżyć się w akcie płatności nie możemy – plastik wciąż jest lubiany i używany.
Kto ma kartę Santandera, ten… nie ma podpisu
Ale to nie znaczy, że rozwój technologii nie ma wpływu na karty.
W międzyczasie obok zdejmowania paska plasują się już na przykład pionowa orientacja grafik na kartach czy brak numeru chroniącego transakcje internetowe.
Tymczasem, okazuje się, że Santander wcale nie jest pionierem w ów precedensie, ponieważ już Getin wydał niegdyś kartę.
Ta z kolei była całkiem naga – ni to paska podpisowego, ni magnetycznego.