Wirecard szczuplejszy o 2 mld euro
Gdy koronawirus panuje nie dziwne są nam wieści, że jeden fintech coś traci, a drugi – zwalnia. Jednak teraz okazuje się, że niektóre z nich – na przykład Wirecard – wręcz lecą na łeb na szyję.
Zachodnie media donoszą bowiem, że ten spadł wczoraj i to całkiem boleśnie. To wszystko po tym, jak pojawiła się informacja, że w księgach firmy brakuje blisko 2 mld euro! A ponieważ to niemal jedna czwarta środków, którymi fintech dysponuje – chyba jest się czym martwić.
W efekcie, spółka, która już raz była zmuszona przełożyć prezentację wyników chyba wnet ją… odwoła?
Co się zdarzyło w Wirecard?
Brzmi jak tytuł dreszczowca, ale nie. To jedynie brutalna rzeczywistość, która dotknęła fintech.
Ten z kolei, w wydanym oświadczeniu, informuje, że istnieją dowody, ku temu, by powiernik oszukiwał przeprowadzającą audyt firmę Enst&Young. To z kolei po to, by stworzyć błędne wyobrażenie o istnieniu podobnych sald.
Co więcej, to nie pierwszy raz, gdy spółka spóźnia się z publikacją rocznych wyników. W efekcie, media przyglądają się teraz bacznie działalności Wirecard, który zdaje się całkiem mocno manipulować liczbami.
Kim jest Wirecard, że może sobie na to pozwolić?
Rodzi się więc pytanie, kim takim jest ta spółka, że może sobie wszem i wobec manipulować takimi liczbami, które należałoby przedstawić publicznie? Ano, jednym z największych dostawców usług finansowych i technologii na rynku europejskim.
Zajmuje się między innymi wydawaniem kart czy, na przykład, przetwarzaniem płatności.
Co więcej, Wirecard miał też moment, w którym jego kapitalizacja wynosiła blisko 24 mld euro. To właśnie wtedy uznawano go za najciekawszy fintech Niemiec. Jednak po ostatnich perturbacjach, jak na razie, wyceniany jest na 4 mld euro. To jeszcze jednak nic, ponieważ to dopiero przyszłość zdaje się spędzać sen z jego powiek.