Powrót Booksy dzięki… fryzjerom!
Ponieważ zeszły tydzień przyniósł zniesienie kolejnych obostrzeń – ludzie tłumnie podjęli decyzję, która to chodzi im po głowie już od dawna. Mianowicie – zamów fryzjera! Dlatego też, w środowym piku rejestracji użytkownicy Booksy rezerwowali 300 miejsc na… minutę!
To szybciej, niż sama pandemia się rozwija!
Tymczasem, jak się okazuje, nie tylko mrzonką były te plotki i zabawne komentarze dotyczące ganienia ministra Szumowskiego za luzowanie obostrzeń w sklepach i parkach, a nie tych u fryzjerów.
Te właśnie okazały się największym truizmem w tej całej blokadzie gospodarczej.
Hej ho, hej ho do Booksy by się szło!
W międzyczasie, mimo że Booksy nieco stracił zainteresowanie,równie szybko je odzyskał.
W efekcie Stefan Batory, czyli największy bohater współczesności, wybawca w pandemii – współtwórca serwisu Booksy, dzięki któremu wreszcie możemy wyglądać jak ludzie – umieścił na Linkedin pewien wykres.
Ten z kolei obrazuje, jak zmieniła się liczba rezerwacji w czasie po otwarciu salonów usługowych.
Wykres pokazuje kolejno rezerwacje przed pandemią, w trakcie obostrzeń i po zniesieniu ich właśnie dzisiaj. Jak się okazuje, miniona środa była jednym z najlepszych dni dla Booksy. Tego dnia wizyty zamówiło ponad trzy razy więcej klientów aniżeli w najlepszy dzień aplikacji dotychczas.
Jednak to nie jedyny skok w ostatnim czasie w branży fintech. Szaleją także kredyty ratalne.
Booksy wstaje z martwych
Tymczasem, Puls Biznesu donosi, że pod koniec marca firma zmuszona była zwolnić blisko 300 osób.
Z tego polskie biuro straciło kilkadziesiąt osób. Co więcej, sam Batory spodziewa się spadku z 300 tys. salonów. Jednak, miejmy nadzieję, że te dane są już nieco przeterminowane.
A ponieważ twórcy Booksy są już doświadczeni – pierwszym projektem było iTaxi – istnieje szansa, że wyjdą z tego obronną ręką.
Co więcej, do niedawna spółka miałą spore szanse na tytuł jednorożca fintechu. To przede wszystkim dlatego, że jeszcze przed pandemią cieszył się ruchem blisko 7 mln klientów.