Płatności za pobraniem pod ścianą
Pandemia wciąż zbiera żniwo – nie tylko w postaci ludzkiej, ale także w tej nieco bardziej abstrakcyjnej – płatności za pobraniem stanęły właśnie pod ścianą…
Co więcej, na ów zmiany mają wpływ nie tylko klienci, a przede wszystkim… sprzedawcy! Ci drudzy z kolei, niejednokrotnie podejmują się wymuszeń.
Tymczasem, z danych samej platformy do zamawiania posiłków – pizzaportal.pl jasno wynika, że zaledwie 16% zamówień opłacanych jest metodą tradycyjną – gotówką. Z kolei przed pandemią ów odsetek, mimo, że nie szalał – był nieco wyższy, bo stanowił aż… 30%.
Jednak teraz, jak na trudne czasy przystało, klienci zdecydowanie bardziej skłaniają się ku unikania płatności za pobraniem. Zamawiający wolą regulować należność bezgotówkowo.
Restauracje z kolei wychodzą im naprzeciw i wprowadzają opcję dostawy bezdotykowej. Wszystkiemu winien oczywiście koronawirus. Społeczny dystans zostaje zachowany, a co więcej, prawdopodobnie, nie jest to jedynie chwilowa moda, a długofalowy trend.

Płatności za pobraniem zarażone koronawirusem
Tymczasem, Rzeczpospolita podaje także przykład Blue Media, która to obsługuje płatności blisko 10 tysięcy sklepów online. W efekcie ów obsługi, zeszły rok przyniósł dla płatności za pobraniem plakietkę najpopularniejszego sposobu regulacji opłat.
I o ile wówczas stanowiły aż 46% płatności online, o tyle teraz, gdy pandemia trwa – te upadły na poziom niewiele wyższy niż 20%.
Co więcej, warto podkreślić także, że na ów zmiany wpływ mają także sklepy. W sprzedaży internetowej na przykład Carrefour zrezygnował z płatności gotówkowych.
Dodatkowo, w jego ślady poszła także sieć home&you czy Lidl, który to wprowadził autorskie płatności mobilne. W międzyczasie, podobne rozwiązanie wdraża także Żabka.